Marta Kijańska OKNO ŻYCIA - FRAGMENT
W TYM WIERSZU JEST WSZYSTKO O CZYM NIE WIESZ
W tym wierszu jest wszystko o czym nie wiesz. Zapach ziemi po deszczu i kolor liści brzóz; tych najmłodszych. Jest puszcza w przylaszczkach, i krzyk bielika nad polem. Bezkresnym po kres, zielonym po zieloność. Smak pierwszych poziomek, i płochliwość odbita w wielkich oczach łani. Są miękkie odwłoki motyli i tęczowe skrzydła rozedrganych ważek. Jest wielka niedźwiedzica i droga mleczna zatopiona w jeziorze. Jest zimna czułość tej wody na nagim ciele, chłód rosy na bosych stopach, i kolana pokaleczone o rżysko; mój prosty świat.
GDYBY
mogłabym być piękna gdyby namalował mnie Botticelli gdyby skomponował mnie Vivaldi gdyby wyrzeźbił mnie Michał Anioł gdybyś mnie pokochał
GŁOŚNA CISZA
przytrafiłeś mi się jak letni deszcz w środku zimy a teraz to już tylko głośna cisza przed burzą
|
![]() |
O Hamlecie Ryszarda Długołęckiego
Pierwsze tłumaczenie powstaje z banalnej konieczności, z zachwytu, z potrzeby pieniędzy bądź uznania. U źródła drugiego leżą pedantyczność, pycha, lub uzasadnione rozczarowanie pierwszym. Trzecie jest płodem szaleństwa tudzież wizjonerstwa. I tylko następne tłumaczenie robi się z miłości.
Vital Voranau
tłumacz, literaturoznawca
Southwestern College (USA)
Już samo podjęcie się przekładu Hamleta wymaga wielkiej odwagi, wiedzy i przygotowania. Za tym tytułem kryje się bowiem nie tylko utwór literacki, ale też ogrom tradycji kulturowej. Przekład Ryszarda Długołęckiego imponuje kunsztem literackim i cieniowaniem poszczególnych znaczeń. Widać w tym nie tylko gruntowną znajomość dramatu Shakespeare’a, ale też świetną orientację w dotychczasowych przekładach tego utworu.
Paweł Sztarbowski
Teatr Polski Bydgoszcz
Fragment przekładu:
Hamlet (Akt III, scena I)
… Być albo nie być... oto jest pytanie...
Co szlachetniejsze: czy w pokorze ducha
Znosić pociski okrutnego losu
Czy też bunt podnieść przeciw morzu cierpień
Sprzeciwem kres im kładąc?... Umrzeć... zasnąć...
I tyle... Gdyby w takim śnie znikały
Ból, co tkwi w sercu i gorzkie doznania
Codziennych ciosów, które odbieramy...
Wtedy kres taki byłby wymarzony...
Umrzeć… spać… zasnąć... A może śnić przy tym?
…O!... W tym jest szkopuł... bo jakież sny przyjdą
W tym mroku śmierci, gdy został za nami
Zgiełk świata?... Tutaj jawi się wahanie
Niosące klęskę przydługiego życia...
Kto zniósłby plagi i szyderstwa losu
… Zło od ciemięzcy… zniewagi od pysznych
… Gorycz wzgardzonych uczuć… opieszałość
Prawa, bezczelność władzy i pogardę
Z jaką niegodni odtrącają cichych
Ludzi zasługi, gdy sam może sięgnąć
Po kres swych cierpień… biorąc w rękę sztylet...
… Któż by się pocił i stękał, dźwigając
Nużące brzemię życia, gdyby nie to
Że nasz strach przed tym, co po śmierci czeka...
Nieznanym krajem, zza którego granic
Żaden z wędrowców jeszcze nie powrócił
… Wiąże nam wolę i każe nam raczej
Znosić zło znane, niż uciekać przed nim
Wprost ku innemu, którego nie znamy...
… Tak te skrupuły czynią nas tchórzami
I tak stanowczość, dana nam z natury
Słabnie pod wpływem tych pobladłych myśli
A bieg przedsięwzięć, pełnych wagi, siły
Z tego powodu zbacza ze swej drogi
I traci rangę czynu... Lecz… uwaga!…
Piękna Ofelia... Nimfo… w swych modlitwach
Wspomnij też wszystkie moje grzechy...
Paweł Oksanowicz KRA KRA KRAKOWSKI KRYMINAŁ
– Tylko nie do Krakowa! – Może bym nawet i chciał. Zamiast tych wszystkich ćpunów, bandytów i złodziei miałbym tu tabun pięknych lasek na castingi, tancerki i superbryki. A tak, no cóż. Z zamyślenia wyrwało go trąbienie. Ktoś z tyłu korka go poganiał. On jednak pokazał klasę, nie pokazując niczego innego i toczył się dalej. Wreszcie zobaczył przyczynę zatoru. Wypadek. Stary volkswagen skrył się pod autobusem. Zdenerwowany kierowca chodził obok spłaszczonego pojazdu i chował do kieszeni części. Nagle poślizgnął się na plamie oleju. Cóż, niewiele można było dostrzec w ludzkich oczach, oprócz pseudotajemniczych cieni i błysków w szklistej głębi. Dlatego Łebski zawsze uważał, że człowieka należy oceniać po czynach, a nie oczach. Nie zdradził się też, że również jemu ten przyjazd nie był na rękę. Oprócz tego Nawała miał mu pomagać, a na to się nie zanosiło. „Nie pierwszy raz – myślał Ivo – zawsze to samo. Organa do prześcigania się”. „Doprawdy?” – tę rozmowę komisarz Ivo Łebski dokończył już w myślach, po czym pożegnał się, gasząc w przepełnionej popielniczce wypalonego do połowy papierosa. Znowu ten sam pokój w komendzie, ten sam stolik i ten sam papieros. Obaj mieli ciężką noc. Łebski spędził ją w przypadkowym hostelu przy Rynku. Twarde, krótkie łóżko i impreza za ścianą. Nawała, jak co noc – najpierw kilka drinków przed telewizorem, później poker podlewany whisky i znów kilka drinków z rozebranymi panienkami na ekranie, zanim usnął, czując język swego spaniela domagającego się już porannego spaceru. |
Stanisław Mikulski NIECHĘTNIE O SOBIE
Czego się można po mnie spodziewać ?
Czy pamiętają Państwo Hansa Klossa? Bywały takie momenty, że ja pragnąłem o nim za wszelką cenę zapomnieć. Kończyło się jednak tym, czym zawsze kończy się walka z wiatrakami: świat mi na to nie pozwalał. Nawet w odległej Mongolii i to po wielu latach od nakręcenia Stawki większej niż życie byłem rozpoznawany na ulicy, a co dopiero podczas spacerów Chmielną, moją ulicą w Warszawie? |
© 2025 Wydawnictwo Melanż